poniedziałek, 19 października 2020

Żony szukające mężów

Dzisiejszy post powstał zupełnym przypadkiem; przeglądałem prasę wydawaną dla rosyjskojęzycznych żołnierzy walczących po stronie III Rzeszy i natknąłem się na niniejszą notkę prasową. Dzisiaj zatem nie będzie nic o walkach i zbrodniach, a jedynie zaprezentuję wam malutki fragment codzienności rodzin, rozdzielonych przez wojnę (w niektórych przypadkach powtórnie).

Urywek pochodzi z dwutygodnika На казачьем посту (czyli w tłumaczeniu: Na kozaczym posterunku), wydawnictwa Głównego Dowództwa Wojsk Kozackich. Gazeta ukazywała się w latach 1943-1945, a była drukowana w Berlinie. Stałą rubryką, obok artykułów o bieżących wydarzeniach, tekstów historycznych i literackich, był dział Розыски (Poszukiwania), w którym ogłoszeniodawcy poszukiwali swoich bliskich. W tym konkretnym wypadku żony poszukują swoich mężów, znajdujących się w Rosyjskim Korpusie Ochronnym w Serbii.

Kinach Roza Krestowna - męża Antona Minowicza, z st[anicy] Staro-Stebliewskiej.

Kalmykowa Anna Wasilewna - męża Stefana Dmitrijewicza, z st. Astrachańskiej.

Ignatienko Terezija Iwanowna - męża Iwana Andriejewicza, z st. N[owo] Piotrowskiej.

Kostiukowa Wasilisa N[ikołajewna?] - męża Iwana Zacharowicza, z st. Kuszczewskiej.

Sidorenko Maria Iwanowna - męża  Fiodora Timofiejewicza, st. Brińkowskiej.

Pięciu wyżej wymienionych  kozaków kubańskich, żołnierzy Rosyjskiego Korpusu Ochronnego w Serbii, albo osoby mające wiadomości o nich, są proszone do kontaktu pocztę polową 32500, p. p. s. 028. 

W dwóch wypadkach udało się odszukać informacje o dalszych losach poszukiwanych. A. M. Kinach przeżył wojnę i zmarł w 1957 r. w Austrii w miejscowości St. Martin. Z kolei I. A. Ignatienko w Korpusie służył w 5 sotni 1 Pułku Kozaków, a zmarł 17 XI 1972 r. w Bradford w Anglii. Natomiast numer poczty polowej 32500 należał do Wydziału Poszukiwań (Suchaktion) przy sztabie Wojsk Kozackich gen. Domanowa.

Literatura: 

На казачьем посту, nr 1 (43), 1 II 1945 r.

С. В. Волков, П. Н. Стреляков (Калабухов), Чины Русского Корпуса, Москва 2009.

środa, 20 maja 2020

Samochód pancerny wz. 34, czyli rzecz o wiarygodności źródeł (i nie tylko)

Czasami otrzymuję pytania dotyczące różnych tekstów dostępnych w Polsce, które są poświęcone historii II wojny światowej na obszarze niegdysiejszej Jugosławii. Dzisiaj kolega zapytał mnie, czy mi coś wiadomo o polskich samochodach pancernych wz. 34 w służbie sił zbrojnych NDH. Mianowicie, taka informacja znajduje się w stosownym haśle Wikipedii. Uprzedzając głosy potępienia pod adresem tej encyklopedii należy zaznaczyć, że jego autor (autorzy) powołuje się na prace Janusza Magnuskiego, Janusza Ledwocha oraz Jacka Habera wraz z podaniem stron, z których zaczerpnięto informacje. Zresztą, klasyczne wydane encyklopedie i monografie także częstokroć nie są wolne od błędów, co zaraz zobaczymy. Wróćmy jednak do naszych samochodów - problematyczny ustęp brzmi następująco i można w nim zauważyć jeszcze jeden problem:

"Ponadto w książce „Samochody pancerne Wojska Polskiego 1918-1939” Magnuski zauważa za jugosłowiańskim autorem książki „U służbi otaczynie” (wydanej w latach 70. w Barcelonie), iż w lecie 1941 roku Ustasze otrzymali od Niemców 18 polskich samochodów pancernych. Możliwe, że były to samochody wz. 34. Jednak Janusz Ledwoch w nowszej publikacji („Samochody pancerne wz. 29/wz. 34”) przytacza informację pochodzącą ze źródeł chorwackich o otrzymaniu od Niemców w lecie 1941 r. osiemnastu „tankietek TKS(p) Ursus”. Wobec tego nie ma pewności, czy chodzi o samochody pancerne wz. 34, czy o tankietki TKS[49][46][50]."

Na początku skupiłbym się na książce "jugosłowiańskiego" autora, gdyż także tu kryje się jeżeli nie błąd, to półprawda. Sam tytuł jest podany w niezwykle zniekształconym brzmieniu (pomijam już, że w języku serbsko-chorwackim [1] nie występują dźwięki ł oraz y, a słowo "otaczyna" nie istnieje). Poprawny tytuł to U službi domovine (W służbie ojczyzny; Barcelona 1977, wyd. I: 1953[2]). Także mam wątpliwości dotyczące określenia autora - Vjekoslava Vrančicia - jako Jugosłowianina. Mianowicie, V. Vrančić zwalczał ideę jugosłowiańską, był zaufanym działaczem rządu NDH i miał stopień majora elitarnej formacji ustaszowskiej (Batalionu Ochronnego Poglavnika). O zaufaniu jakim go darzono świadczy m.in. to, że był członkiem dwuosobowej delegacji, która miała przedstawić Haroldowi Alexandrowi memorandum o zasadności utrzymania NDH. Interesujące ocenę przytoczyli autorzy książki Tko je tko u NDH: "W kręgach elity politycznej był uważany za 'wędrownego ministra', ponieważ jako specjalny komisarz" był kierowany na rozliczne tereny ogarnięte kryzysem w celu jego zażegnania. Na emigracji był m.in. współzałożycielem Chorwackiego Ruchy Wyzwoleńczego (po rozejściu z A. Paveliciem założył swój Chorwacki Ruch Wyzwoleńczy, aczkolwiek do tego czasu był jednym z jego najbliższych współpracowników), drugim człowiekiem rządu NDH w emigracji itd. O  przywiązaniu V. Vrančicia do idei reprezentowanych przez ustasze świadczy nawet okładka rzeczonej książki ukazująca NDH w jej maksymalnym zasięgu terytorialnym oraz sam tytuł zapisany zgodnie z ustaszowską reformą ortografii chorwackiej (więcej tu). Należy także pamiętać o tym, że emigracja polityczna z obszaru Jugosławii, która była wrogo nastawiona do nowego państwa (a nie tylko do ustroju) dzieliła się według klucza etnicznego (pomijam tu oczywiście emigrację reprezentowaną przez jugosłowiański rząd na uchodźstwie).

Pojazd zidentyfikowany jako TKS. Jakoś zdjęcia jest słaba, ale
dobrze widać pancerz czołowy, który ma zupełnie inne (TK-3)
ukształtowanie. Fot. książka D. Predoevicia. 
Informację o samochodach pancernych wz. 34 w szeregach sił zbrojnych NDH, oprócz u wyżej wymienionych polskich autorów, spotykamy także w pracy Dinka Predoevicia, chorwackiego badacza zajmującego się historią wojskową. W jednej ze swych książek napisał on, że "W różnych źródłach wzmiankowane jest otrzymanie polskich pojazdów pancernych zdobytych przez Niemców podczas wojny w 1939 r. Podawane jest, że NDH otrzymała od Niemców pewną niewielką ilość samochodów pancernych wz. 34 oraz tankietek TK/TKS". Autor dalej podaje, że ze względu na niewielką ilość rzeczonych samochodów w "częściowo sprawnym stanie", które znalazły się w rękach niemieckich (18 sztuk), ich przekazanie NDH znajduje się pod znakiem zapytania. Dalej z kolei zauważa, że w spisie pojazdów Domobraństwa znajdowało się 16 pojazdów określonych jako Ursus, a ponieważ zakład tego imienia produkował oba typy pojazdów nie istnieje możliwość ustalenia ile było samochodów panc., a ile tankietek, wśród przekazanych pojazdów. Jednak w odróżnieniu od polskich autorów zwraca uwagę na terminologię używaną w wojskach NDH, która może pozwolić na określenie rodzaju otrzymanych pojazdów. Otóż, samochód pancerny nazywano oklopnim samovozom, a tankietkę - bojnim kolima, a że w dokumentach Ursus występuje właśnie pod tą drugą nazwą D. Predoević uważa, że Dombraństwo dysponowało tylko tankietkami TKS.

"Chorwackie czołgi typu Ursus (TK-3) [...]", 1942 r. Fot. książka
B. B. Dimitrijevicia, D. Savicia.
Taką interpretację potwierdzają także zachowane fotografie, na których utrwalono jedynie polskie tankietki. Celowo unikam nazwy TKS, bo na zdjęciach widnieją TK-3.  Jedyne znane mi zdjęcie, interpretowane jako żołnierze chorwaccy (lub ustasze) w TKS pochodzi z okładki magazynu Signal (niestety, muszę je ponownie odszukać)  i uważane jest za zwyczajny wytwór propagandy wojennej, a drugie pochodziło z materiału odrzuconego podczas montowania filmu Heimkehr. W każdym razie, strona chorwacka otrzymała 18 lub 20 TK-3. Co ciekawe, Bojan B. Dimitrijević i Dragan Savić (badacze z Serbii) w swojej pracy napisali, że NDH otrzymała tankietki TKS, które nazwano Ursus. Niemniej, przy pierwszym zaprezentowanym zdjęciu, na którym utrwalono te pojazdy, widnieje podpis "Chorwackie czołgi typu Ursus (TK-3) [...]".

TK-3 podczas tej samej akcji co na poprzednim zdjęciu.
Fot. książka B. B. Dimitrijevicia i D. Savicia.
W tej chwili ciężko mi powiedzieć, w którym momencie doszło do identyfikacji TKS-ów jako Ursusów. Błąd najprawdopodobniej popełnił ktoś z ówczesnych władz wojskowych bądź politycznych, a że nazewnictwo nie miało realnego znaczenia (wszystkie pojazdy miały być jednego typu, nadano im nowe oznaczenie) nie starano się je zmienić. To by sugerował zapis u B. B. Dimitrijevicia i D. Savicia, że w maju 1942 r. "z polskiego łupu wojennego otrzymano [...] tankietki typu TKS". Na końcu można wspomnieć o dosyć zazdrosnym podejściu Niemiec do dzielenia się pojazdami pancernymi, które także mogło zaważyć na tym, że Chorwatom nie przekazano nowszych TKS-ów, lecz starszy typ pojazdów.
I jeszcze raz ta sama akcja (tak sądzę). Fot. z derela.pl


Przegląd jednostki, dobrze widoczne TK-3, 1944 r.
Fot. książka B. B. Dimitrijevicia i D. Savicia.



[1] Z pełną świadomością używam tego określenia (albo chorwacko-serbski), ponieważ z czysto naukowego punktu widzenia mamy do czynienia z językiem policentrycznym, a ta nazwa obejmuje wszystkie jego warianty. W tej sprawie polecam książkę Snježny Kordić, Jezik i nacionalizam, Zagreb 2010. W wersji słodko-gorzkiej - tu.
[2] Informację o wcześniejszym wydaniu znalazłem na stronie antykwariatu Daša Pahor; stamtąd też zaczerpnąłem reprodukcję okładki.

Literatura:
Dinko Predoević, Oklopna vozila i oklopne postrojbe u Drugom svjetskom ratu. II. dio. Oklopna vozila sila Osovine od travnja 1941. do rujna 1943., Rijeka 2008 (równoległy tekst chorwacki i angielski).
Bojan B. Dimitrijević, Dragan Savić, Oklopne jedinice na jugoslovenskom ratištu 1941-1945, Beograd 2011.
Zdravko Dizdar, Marko Grčić, Slaven Ravlić, Darko Stuparić, Tko je tko u NDH, Zagreb 1997.
Bernd Robionek, Bibliography on Croatian Exiles (20th Century) With Annotations and Comment, 2021.

niedziela, 2 lutego 2020

Pociąg pancerny w partyzantce

M. Pleskić, M. Grujić, Na skretnici milenijuma, via RailgrafiJA
Podczas porządkowania materiałów dotyczących używania czołgów przez partyzantów i czetników w okresie istnienia tzw. Republiki Užickiej natrafiłem na ciekawą informację poświęconą stosunkowo mało znanemu tematowi - pociągowi pancernemu w służbie powstańczej. Wzmiankę, zważywszy na jej lakoniczność, przytoczę w całości: Pod koniec września 1941 r. robotnicy Užica [...], na żądanie Naczelnego Sztabu Ludowowyzwoleńczych Oddziałów Partyzanckich Jugosławii, zbudowali partyzancki pociąg pancerny, który będzie patrolować i transportować na odcinku Čačak-Vardište.

Prawdopodobnie w tym czasie rozpoczęto budowę pociągu pancernego. Mianowicie, połączone siły partyzancko-czetnickie wkroczyły do Čačaku, będącym ważnym węzłem kolejowym, 1 października 1941 r., natomiast cztery dni później przywrócono regularny ruch kolejowy. Z kolei, prace nad opancerzeniem lokomotywy trwały raptem kilka godzin (od 20:30 do 4:00 lub 5:00), a pracę nad przystosowaniem wagonów trwały od 15:00 do godziny 20:00 następnego dnia.

W skład kompozycji, złożonej z taboru już znajdującego się w Užice, weszła lokomotywa parowa 83-062 (zbudowana na przełomie 1923 i 1924 r.), zamknięty wagon Gac 41685 i otwarty Jc 46570. Przed lokomotywą znajdowała się platforma serii S, mająca za zadanie wcześniejszą detonację ewentualnych ładunków podłożonych pod tory. Zanim jednak przystąpiono do montażu opancerzenia przeprowadzono test wytrzymałości dostępnych blach: Ponieważ [Dobrivoj Vidić; on przekazał informację o konieczności budowy pociągu] strzelając z pistoletu przebił blachę oraz deskę, o którą blacha była oparta, rozkazał aby nasypać między blachą a jednym progiem warstwę piasku grubości 30 cm. Ponownie strzelał, ale nie udało mu się przebić tej warstwy [...]. Wtedy powiedział, żebyśmy w ten sam sposób opancerzyli pociąg.

Lokomotywę opancerzono blachą stalową różnej grubości - boki chroniła blacha grubości 15-18 mm, przód zaś blachą 10 mm. Nie zapomniano także o okienkach maszynisty i palacza oraz wejściu od strony tendera: pierwsze chroniły ruchome wizjery, a drugie - blacha stalowa szerokości 1 m i wysokości 2 m. W wagonie Gac dodatkowo wycięto po cztery otwory strzelnicze, a w Jc - po jedne drzwi, dzięki którym żołnierze mogli wsiadać i wysiadać. Interesujące jest to, że pociąg nie wziął udziału w bezpośrednich walkach, lecz był wykorzystywany m.in. do przewożenia żołnierzy, dowódców oraz różnych materiałów na front (np. po rozłamie między ruchami oporu przewoził amunicję dla partyzantów odpierających czetnicki atak na Čačak). Możliwe też, że w listopadzie 1941 r. wykorzystano go do ewakuacji partyzantów rannych w walkach z czetnikami i Niemcami, żywności itp. lub jeńców niemieckich i czetnickich (o nich mowa będzie nieco później).

Na uzbrojenie pociągu składało się uzbrojenie jego załogi - ręczny karabin maszynowy, karabiny i granaty ręczne. Załoga liczyła 20-30 żołnierzy.

Wcześniej wspomniałem o wspólnym wkroczeniu czetników i partyzantów do Čačaku, a teraz nagle pojawia się odniesienie do walk jednych z drugimi. O co właściwie chodzi? Otóż, z biegiem czasu zaczynają narastać nieporozumienia między partyzantami i czetnikami, które ostatecznie przerodzą się w konflikt zbrojny. Zważywszy jednak na obszerność tego tematu pozwolę sobie tutaj go nie poruszać.

Po wkroczeniu do miasta, z którego siły niemieckie - ze względu na rozwój sytuacji - zostały wycofane, utworzono wspólną partyzancko-czetnicką Komendę Miasta. Na jej czele stanęli Milenko Nikšić, dowódca Ljubićskiego Oddziału Partyzanckiego, oraz kpt. Bogdan Marjanović. Wszystkie obwieszczenia itp. były podpisywane przez obu przedstawicieli sił powstańczych. Co więcej, w odezwie do ludności zachęcaną ją do wstąpienia do jednych bądź drugich oddziałów, bez żadnej presji.

Rekonstrukcja pociągu, Muzeum Kolei w Belgradzie, Oddział w Požedze.
Podobny dualizm panował i w innych instytucjach; z punktu widzenia niniejszego wpisu istotna jest sytuacja panująca w dowództwie Stacji Kolejowej Čačak. Jej komendantem został czetnik, mjr Milovan Mojsilović, partyzanci zaś mieli dwóch przedstawicieli - Aleksandra Kneževicia, komisarza politycznego Stacji orazj jego zastępcę, Duleta Milosavljevicia (A. Knežević go cenił, ponieważ jako jedyny był kolejarzem i posiadał odpowiednie doświadczenie). Pracę Stacji swoją wiedzą wspomagał także Milan Jakovljević, przed wojną kierownik stacji kolejowej, a w Čačaku członek Komitetu Ludowowyzwoleńczego (Komitet liczył 20 członków - po 10 czetników i partyzantów).

Tutaj można nadmienić, że Stacja Kolejowa dysponowała własnym oddziałem - utworzono Komisariat czyi ludzie pilnowali samą stację, magazyn oraz stanowili eskortę pociągów towarowych i pasażerskich (w tym ostatnim wypadku podróżny musiał uzyskać zgodę dowódcy Stacji).

Wracajac do pociagu pancernego - najprawdopodobniej został on zniszczony po upadku Republiki Užickiej 29 listopada 1941 r.


Literatura:
Hronologia narodnooslobodilačkog rata 1941-1945, Beograd 1964.
Marić D., 60 godina pred publikom.
Pleskić M., Grujić M., Na skretnici milenijuma, t. 1-2, Beograd 2000.
Užička republika - zbornik sećanja, Titovo Užice 1981.
Zbornik dokumenata i podataka o narodnooslobodilačkom ratu naroda Jugoslavije, t. I, ks. 20, Beograd 1965
Zbornik dokumenata i podataka o narodnooslobodilačkom ratu naroda Jugoslavije, t. XIV, ks. 1, Beograd 1981.






środa, 1 stycznia 2020

Powstańcze czołgi (cz. 1) - początek ruchów oporu

Chyba nadszedł czas, żeby wreszcie zająć się tematem pierwszych czołgów powstańczych. Zanim jednak do tego przejdę, należałoby wyjaśnić- choćby pokrótce (a przynajmniej się postaram) - jak rozwijały się wypadki przed wybuchem powstania w Serbii.

Dnia 18 IV 1941 r. nastąpiła bezwarunkowa kapitulacja Królestwa Jugosławii - kraj został rozdzielony pomiędzy Państwa Osi i ich sprzymierzeńców. Wojsko jugosłowiańskie zaś zostało rozwiązane i w większości znalazło się w obozach jenieckich. Niemniej, części żołnierzy żołnierzy nie tylko udało się uniknąć niewoli, lecz byli gotowi do prowadzenia dalszej walki. Wśród nich znajdował się pułkownik Dragoljub Mihailović, który wraz z swoimi żołnierzami postanowił się przebić z Bośni do Serbii. Zamierzał tam zorganizować ruch oporu, zrzeszający innych żołnierzy, którzy uniknęli niewoli. Siedzibą ruchu stał się płaskowyż Ravna Gora, gdzie D. Mihailović starał się wzmocnić swoje siły oraz utworzyć siatkę oporu w kraju. Uzbrojenie tych żołnierzy stanowiła przede wszystkim ich osobista broń. W okresie II wojny światowej ludzi podlegających Mihailoviciowi nazywano dražinovci (od zdrobnienia imienia) lub wojskowimi czetnikami (nawiązując do ich związku z armią) i w celu ich odróżnienia od innych czetników, np. tych z organizacji Kosty Pećanaca (właściwe Konstantin Milovanović).

Wyżej wspomniani nie byli jedynymi, którzy się szykowali do nadchodzącej walki. Komuniści jugosłowiańscy, zrzeszeni w Komunistycznej Partii Jugosławii, także przystąpili do organizowania oddziałów. Ich niewątpliwą przewagą nad innymi była scentralizowana struktura (np. Mihailovicia niektórzy z dowódców czetnickich uznawali tylko nominalnie), doświadczenie związane z wieloletnią pracą w podziemiu (została zdelegalizowana w 1920 r.), rozbudowana sieć komitetów partyjnych itp. W wypadku KPJ dysponujemy dokładniejszymi danymi dotyczącymi uzbrojenia zgromadzonego w oczekiwaniu na powstanie. W przededniu tegoż członkowie i sympatycy KPJ mieli zgromadzić około 3 700 karabinów, 150 rkm-ów, 75 skrzyń amunicji karabinowej, 25 skrzyń granatów ręcznych, 960 pistoletów, 56 bomb lotniczych itd. co miało pozwolić, jak oceniano, na uzbrojenie około 5260 osób.

Wśród przywództw ruchów oporu nie panowała jednomyślność dotycząca terminu wybuchu powstania. Mihailović był zdania, że należy czekać na pomyślny rozwój sytuacji na frontach, Pećanac zaś polecił podległym sobie dowódcom, żeby nie atakowali Niemców i Włochów tak długo, póki ci wykazują stosunek humanitarny wobec ludności serbskiej, równocześnie zaś mieli walczyć z siłami bułgarskimi i faszystowskimi oddziałami albańskimi (podlegającymi Włochom zresztą).

KPJ jeszcze na posiedzeniu w Zagrzebiu w maju 1941 r. zdecydowała o podjęciu stosownych przygotowań; później potajemnie przejdzie do Belgradu i 4 VII podejmie decyzję o rozpoczęciu powstania, które 7 VII przejdzie od akcji sabotażowych do ataków na siły kolaboracyjne oraz niemieckie.

Na uwadze należy mieć także atak Niemiec na ZSRR (22 VI 1941 r.), w związku z czym w okupowanej Serbii pozostały tylko trzy tyłowe dywizje piechoty (704, 714, 717) złożone z starszych roczników (sformowano je w ramach 15 fali mobilizacyjnej). Oprócz tego, jako jednostki tego rodzaju, miały ograniczone etaty, zwłaszcza w specjalistycznych służbach co będzie stanowić dla Niemców znaczącą trudność w prowadzeniu operacji antypartyzanckich. Przyłączeniem się wojskowych czetników do powstania w sierpniu powstanie nabierze rozmachu - 31 VIII Jadarski Oddział Czetnicki wyzwolił Loznicę i pojmał niemiecki garnizon. W tej walce z stroni czetników poległ m.in. dowódca oddziału, ppłk. Veselin Misita. W innych wypadkach, np. ataku na Kraljevo, udział brały połączone siły partyzancko-czetnickie.

piątek, 21 grudnia 2018

Jedna z pięciu Danic

Danica Tomašević

W szeregach partyzantki titowskiej, z bronią w ręku, walczyło wiele kobiet. Poniżej zamieszczam tłumaczenie artykułu poświęconego jednej z nich. Informację o źródle znajdują się na końcu niniejszego wpisu. Uwagi w nawiasach kwadratowych podchodzą ode mnie.


Jedna z pięciu Danic

Herceg Novi, marca 1976: W Herceg Novi, mieście zieleni i kwiatów, najbardziej malowniczym miejscem jest, na pewno,  promenada "Pet Danica" [Pięć Danic], które rozciąga się od Igala do Meljina, obok samego brzegu. Dlaczego promenada otrzymała tę nazwę? Kim są Danice?

Kiedy poległy miały 18, 20, 21 lat... Były wiejskimi dziewczętami i ukończyły tylko szkołę podstawową. Ale swoją śmiercią potwierdziły, że zdały egzamin z patriotyzmu.

Danica Đuković, urodzona w 1922 r. we wsi Žlijebi, poległa jako kombatant Piątej Czarnogórskiej Brygady Proletariackiej w czerwcu 1943 r. na Sutjesce.

Danica Kosić, także urodzona w 1922 r. we wsi Svrčuge, była rkm-istką Piątej Czarnogórskiej Brygady Proletariackiej. Poległa w maju 1943 r. pod Planą, w pobliżu Gacko.

Danica Popivoda, urodzona w 1924 r. w Bijeloj, koło Herceg Novi, straciła życie jako dowódca plutonu Batalionu Lovćenskiego w 1944 r. w miejscowości Lipe Čevske.

Danica Bojanić, urodzona w 1922 r. we wsi Dragalje, niedaleko Risanu, poległa w 1942 r. we wsi Pope, na Sutjesce.

Danica Tomašević, urodzona w 1922 r. we wsi Svrčuge, straciła życie jako delegat plutonu i rkm-istka Piątej Czarnogórskiej Brygady Proletariackiej 13 czerwca 1943 r. na Sutjesce.

Spróbowaliśmy dowiedzieć się czegoś więcej chociaż o jednej z nich. Poszukiwania zaprowadziły nas do ulicy Batalionu Ozreńskiego 26 w Herceg Novi. Tutaj mieszka matka Danicy Tomašević, Mila. Ona ma 73 lata, ale jest żywą, pogodną emerytką.

Mówi, że na wojnie, obok Danicy, zginął i jej syn Tomo, zatem brat Manojlo Manojlović, wuj Vaso Kosić i dwóch braci wujecznych - Đuro i Danilo. Pokazuje ich fotografie i, szczególnie, Order Zasług dla Narodu z Srebrnym Wieńcem, którym Danica została odznaczona pośmiertnie. - Kiedy poszła na wojnę nie miała nawet 17 lat - mówi Milka. - Zginęła na Sutjesce.

Danica miała rok, kiedy ojciec wyjechał "brzuchem za chlebem" do Ameryki, żeby stamtąd już nigdy nie wrócić. Jako dziewczyna pilnowała bydło po górach, a później, kiedy ukończyła szkołę podstawową, wykonywała i najcięższe prace wiejskie. Chłopi zauważyli jej przenikliwość i mówili - Szkoda, że nie jest mężczyzną -. Na początku wojny została członkinią SKOJ [Savez komunističke omladine Jugoslavije - Związek Komunistycznej Młodzieży Jugosławii], a potem, razem z pozostałymi omladinkami, leczyła rannych Orjenskiego Batalionu Partyzanckiego. Na początku 1942 r. została skierowana do Młodzieżowego Batalionu Uderzeniowego.

- Znajdowałam się w Krivošijach kiedy nadeszła grupa kobiet i omladinek, żeby przez Orjen przenieść ziemniaki dla naszych żołnierzy - wspomina Milka te dni. - Między nimi nie było mojej Danicy. Powiedziały mi, że została wybrana, żeby poszła do Nikšicia i że jutro wyrusza. Koło północy ruszyłam przez góry i o świcie spotkałam ją w miejscowości Vrbanja, gdzie znajdował się szpital partyzancki. Pamiętam, podczas pożegnania mi powiedziała: "Mama, na pewno wyruszymy do walki, nie wiem co może się wydarzyć. Ty, proszę cię, jak i dotychczas pracuj na naszą rzecz". Nigdy więcej jej nie widziałam.

Staruszka poszła do drugiego pokoju i stąd przyniosła stos listów i wycinków z gazet, w których mowa o Danicy. Listy, które wysłały do niej wojenne towarzyszki Danicy uzupełniają obraz jednej z najmłodszych, ale najodważniejszych partyzantek Piątej Czarnogórskiej Brygady.

"...W walkach o Jajce w grudniu 1942 r., podczas zdobywania starej austro-węgierskiej fortyfikacji "Vijenac", skradła się do bunkru i wrzuciła granaty do niego."

"...Na drodze pomiędzy Donjim Vakufem a Jajcami, pod wsią Vinica, partyzanci zerwali tory kolejowe. Kiedy nieco później nadjechał pociąg pancerny i z niego zaczęli wychodzić ustasze, Danica prawie wszystkich skosiła rkm-em."

"...Kiedy niedaleko Fočy należało skosić pszenicę w bezpośredniej bliskości nieprzyjaciela, Danica, z jeszcze kilkoma kolegami, skutecznie ochraniała żniwiarzy."

Po wojnie Anđa Drljević, wtedy kapitan Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, wysłała matce swej koleżanki Danicy rozczulający list:
"...W 1943 r. została ranna. Danica wtedy nie znajdowała się w naszym batalionie, chorowała na tyfus i nie wiedzieliśmy, gdzie się znajduje. To się działo podczas Czwartej Nieprzyjacielskiej Ofensywy [Operation Weiß, również bitwa na Neretwie]. Mnie ranną zanieśli do Prozora w Šćit. Byłam ciężko ranna, trzy dni nie odzyskiwałam świadomości. Kiedy odzyskałam świadomość  i spadła mi gorączka, zaczęłam opowiadać towarzyszom, którzy leżeli w tym samym pokoju: dzisiaj w nocy śniłam jedną swoją koleżankę i całą noc z nią rozmawiałam. Koledzy zaczęli się śmiać i mówią: "nie śniłaś, lecz ona całą noc była u ciebie i rozmawiała z tobą". Z szczęścia, że usłyszałam iż Danica jest tutaj, nie mogłam uwierzyć, aż ją zawołali. Wtedy byłam szczęśliwa. Oto miła Danica, ona będzie dbać o mnie. Tak i było. Danica uratowała mi życie. Miałam złamaną nogę. Danica mnie nosiła od Prozoru do Jablanicy, nie wiem ile to kilometrów." [Żeby choć trochę przybliżyć odległości - dzisiejsza droga M16.2, stanowiąca najkrótsze połączenie między tymi miejscowościami, ma długość 31 km i jest zarazem najkrótszym połączeniem między nimi; oczywiście, partyzanci posuwali się wtedy przez góry pieszo...]

Jednakże, najwięcej heroizmu Danica pokazała na Sutjesce. O tym świadczy Petrica Raičević, która była w jednej kompanii z Danicą.

"...Danica była rkm-istą, a ja jej pomocnikiem. Ochranialiśmy brygadę, która szła ku Sutjesce. Lufa naszego rkm-u zawsze była ciepła. Był maj czterdziestego trzeciego. Pod wsią Komarnice długo się opieraliśmy Niemcom. Cały szczyt był przeorany ich pociskami."

Podczas walki na pogórzu Volujaku, w Tjentište one dwie zostały same, oddzielone od kompanii. Żołnierze w czarnych mundurach zbliżali się do nich.

- Zanim zdążyłam pomyślałam "ustasze" - wspomina Petrica - Danica ich już skosiła. Wtedy przyszedł jeden towarzysz, którego po nas wysłała kompania i powiedział: "Prędko za mną, ponieważ trzeba na inne zadanie". Tej nocy wyruszyliśmy ku Zelengorze.

Petrica pamięta i kiedy Sava Kovačević zebrał swych najbliższych współpracowników, żeby ustalic szturm na pozycje niemieckie.Wtedy Danica została ranna w lewą rękę. Petrica jej z rany wyjmowała zmiażdżone kosteczki, a potem ją opatrzyła. Była ciemna noc, wspinali się w góry, ale wkrótce znów napotkali Niemców.

- Podzieliliśmy się na trzy grupy i pobiegliśmy ku nim. Mimo, że ranna, Danica zębami odkręcała granaty i zdrową ręką rzucała ich na Niemców. Wtedy znów została ranna i to w obie nogi.

Całej nocy szły w nieznanym kierunku. I Danicy jakoś udawało się iść z pozostałymi. Kiedy przybyli do miejscowości nazywanej Suha i kiedy pomyśleli, że męki zostały zakończone, znienacka rozbrzmiał głos niemieckiego strażnika "halt", a potem odezwał się karabin maszynowy. W chwili, kiedy ich dójka próbowała znaleźć lepszą osłonę, nowa seria trafiła Danicę. Nawet nie jęknęła.

Zanim poszła dalej, Petrica przyczołgała się do niej, wołała ją cicho, ale jej koleżanka się nie odzywała. Był 13 czerwca 1943 r. Danica Tomašević wtedy miała 18 lat. Trzy miesiące przed tym została członkinią Komunistycznej Partii Jugosławii.

- Może to dziwne, - mówi jej matka - ale marzyła, żeby po wojnie zostać pilotem. Pisała i wiersze... jeden jej wiersz znam na pamieć. Miłość? Nie, na to nie było czasu. Chociaż, był we wsi jeden młodzieniec, który uciekł z Hercegoviny przed ustaszami. Wydaje się, że jej się podobał... Zawsze, kiedy by przeszła obok niego, zarumieniłaby się. I to było wszystko...

źródło: Rade M. Nikolić, Jedna od pet Danica, Ilustrovana, marzec 1976; opracowanie cyfrowe: yugopapir.com

środa, 22 sierpnia 2018

Historia jednego zdjęcia

Majka Knežopoljka
źródło: Wikimedia
Czasami się zastanawiam, w jaki sposób dany eksponat znalazł się w muzeum. Zdjęcie obok łączy Jugosławię i Polskę - w 1944 r. wykonane zostało przez Georgija Żorża Skrigina[1] na obszarze Knežopolja[2], a obecnie jest przechowywane w muzeum Auschwitz [11.IX - z Muzeum Auschwitz otrzymałem informację, że wspomniana fotografia nie znajduje się w ich zbiorach.]. Niestety, nie wiem jaki opis towarzyszy fotografii, czy ludzie na niej odzyskali imiona czy pozostają anonimowi. I tak powstał niniejszy wpis.

Skrigin tak opisał powstanie zdjęcia:

Styczniowe mroźne słońce podniosło się dosyć wysoko, gdy otrzymaliśmy powiadomienie, żeby wyruszyć ku Knežopolju. [...] Razem z nami szła i wielka grupa uciekinierów. [...] I kiedy zeszliśmy do Knežpolja, zobaczyłem jedną kobietę idącą odizolowaną od pozostałych. Ona prowadziła jedno dziecko za rękę, a drugie miała przywiązane do poleców; oprócz dziecka, niesie rzeczy niezbędne do obrony przed zimą i dłuższą ofensywą. Tu byli: kołdra, torba z żywnością, a nawet i garnki. [...] Odbiegłem około dwudziestu metrów przed nią i położyłem się w trawie, czekając aż nadejdzie. Zbliżała się głęboko zamyślona, nadal trzymając rękę na twarzy. I nareszcie wyraz [twarzy], który chciałem sfotografować, był przede mną.[3]

źródło: potkozarje.wordpress.com
Tożsamość osób z fotografii ustalono dopiero po wojnie i całkowicie przypadkowo. Mianowicie, na wystawie fotografii z wojny zostały rozpoznane przez jedną z zwiedzających osób. W ten sposób okazało się, że matka Knežopoljka to Milica Tepić, za rękę prowadzi córkę Dragicę, na plecach ma syna Branka, a cała rodzina pochodzi z wsi Komlenac. Co ich zmusiło do ucieczki?

Po ustanowieniu Niezależnego Państwa Chorwacji ludność serbska została poddana terrorowi nowych władz. W związku z tym zaczynają powstawać oddziały samoobrony walczące z chorwackimi siłami zbrojnymi. Dnia 10 września 1941 r. lokalne kierownictwo partyjno-wojskowe podjęło decyzję o reorganizacji oddziałów powstańczych i utworzeniu Kozarskiego Oddziału Partyzanckiego [4]. Na jego czele postawiono Mladena Stojanovicia, lekarza z Prijedoru, który cieszył się wielkim poważaniem wśród miejscowej ludności[5]. Wśród żołnierzy 2 kompanii Kozarskiego OP znajdujemy Branka Tepicia, męża Milicy Tepić, który poległ na początku 1942 r.

Zmienne koleje wojny zmuszają rodzinę Tepiciów, żeby najpierw porzucić Komlenac w poszukiwani schronienia. Ciężarna Milica z córką się najpierw udaje do Kozarskiej Dubicy, a następnie - na skutek gróźb ustaszów - wiosną 1942 r. ucieka do Garešnicy. Tam, miesiąc po śmierci ojca, na świat przychodzi Branko młodszy. Jego siostra Dragica miała wtedy dwa lata.

źródło: potkozarje.wordpress.com
Po powrocie do rodzinnej miejscowości Milica odbudowała spalony dom. Zmarła w 1949 r., a dzieci opieką otoczył jej brat. Dragica zmarła w 1983 r., Branko zaś pracował jako nauczyciel w Gradusy koło Sisaku (Chorwacja). Po wybuchu wojny domowej znów, wraz z rodziną, zostaje uciekinierem (odebrano mu również mieszkanie w Sisaku), ale od 2003 r. ponownie mieszka w Chorwacji.



[1] Urodzony w 1910 r. w Odessie. W 1922 r. przybył z rodzicami do Jugosławii. Przed wojną był tancerzem baletowym w Chorwackim Teatrze Narodowym. W partyzantce od 1941 r., członek Teatru Wyzwolenia Narodowego (bądź Ludowego, w wpisie o Prijedorze wspomniałem o tłumaczeniu słowa "narodni"). Po wojnie zajmował się filmem. Zmarł w 1997 r. w Belgradzie.
[2] Region geograficzny leżący na obszarze góry Kozara oraz Potkozarja, czyli regionu przylegającego do wspomnianej góry. Knežopolje nazywane jest także i Knešpoljem. Według słów Branka Tepicia młodszego, Srkigin im zrobił zdjęcie w okolicy Knežicy koło Dubicy.
[3] Opis Skragina cytuję za: https://potkozarje.wordpress.com/2017/07/10/majka-knezopoljka-milica-tepic/
[4] W październiku został przemianowany na 2 Kraiński Ludowowyzwoleńczy Oddział Partyzancki Dr Mladen Stojanović.
[5] M. Stojanović okazał się zdolnym dowódcą, o czym chyba najlepiej świadczy jeden z raportów jego przeciwników: Kiedy wykonuje atak na jakąś część naszych sił, zbiera największą część swoich sił na tym miejscu i przed świtem znienacka atakuje z wszystkich stron. Według tego samego źródła Stojanović przemawia do pojmanych domobranów, częstuje jedzeniem i papierosami, opatruje rany, a następnie zwalnia do domów. Dokumenty i pieniądze znalezione przy poległych domobranach odsyłają ich rodzinom. W ten sposób tak wpływają na morale żołnierzy, że ci są bezużyteczni [...] do akcji przeciwko buntownikom. On jest najniebezpieczniejszym przywódcą buntowników, ponieważ jest najbardziej inteligentny (ze wszystkich innych), dowodzi największą i najsilniejszą grupą buntowników, jest bardzo ostrożny,  a ataki przygotowuje i wykonuje bardzo systematycznie. W ruchu partyzanckim również wysoko oceniono umiejętności M. Stojanovicia i w związku z tym mianowano go dowódcą Sztabu Operacyjnego Ludowowyzwoleńczych Oddziałów Partyzanckich Krainy Bośniackiej. Został zabity 2 kwietnia 1942 r. w szpitalu partyzanckim, gdzie przebywał z powodu rany odniesionej w walce z czetnikami, podczas buntu Radoslava Radicia (początkowo członka sztabu 4 Kraińskiego OP, który następnie się zbuntował, zlikwidował dowództwo i utworzył własny oddział czetnicki).

Literatura:
Alapić M., Sin majke Knežpoljke, Svijet, XII 1981.
Bašić R., Doktor Mladen, Prijedor 1987.
Ćurguz D., Vignjević M., Kozarski odred. Drugi krajiški narodnooslobodilački partizanski (kozarski) odred "Mladen Stojanović", Prijedor 1982.
RTS. Branko Tepić - dečak sa fotografije koja je obišla svet.
Sabljić S., Večiti izbeglica sa čuvene fotografije, Politika Online, 24 IX 2008.

czwartek, 2 sierpnia 2018

Historia na okładce



Strona tytułowa pierwszego wydania
gramatyki J. Florschütza.
źródło: antikvariat-cesko.cz
Świadom jestem, że zagadnienie relacji między polityką a językiem jest wyjątkowo obszernym tematem. Celem niniejszego wpisu nie jest wnikanie w zawiłości z tym związane, ani w wzajemne relacje języków mówionych w poszczególnych republikach dawnej Jugosławii. Tym bardziej unikam jakichkolwiek nawiązań do bieżącej polityki językowej któregokolwiek z państw sukcesyjnych. Pragnieniem, którym się kieruje, jest jedynie chęć przedstawienia  pewnej ilustracji wydarzeń dziejowych, dotyczących niewojennej strony II wojny światowej na obszarze jugosłowiańskim, a dokładnie na ziemiach, które znalazły się pod władzą reżymu ustaszowskiego.

W 1905 r. w Zagrzebiu została wydana "Gramatika hrvatskoga jezika za ženski licej, preparandije i više pučke škole"[1] chorwackiego filologa Josipa Florschütza. Pod tym tytułem została dwukrotnie wznowiona (wydania 1907 i 1916 r.). Koniec I wojny światowej przyniósł ogromne zmiany na mapie Europy. Rozpad monarchii austro-węgierskiej spowodował, że w na jej dawnych ziemiach powstały nowe organizmy państwowe; z naszego punktu widzenia najistotniejsze jest wyodrębnienie się ziem zamieszkałych przez Słowian Południowych i ich późniejsze połączenie się, wraz z Serbią i Czarnogórą, w Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców (od 1929 r. Królestwo Jugosławii). Władze nowego państwa stały na stanowisku wspólnoty istniejącej między Chorwatami, Serbami a Słoweńcami[2]. W związku z tym wznowione wydania gramatyki J. Florschütza otrzymały nowy tytuł: "Gramatika hrvatskoga ili srpskoga jezika za srednje i slične škole"[3].
Strona tytułowa wydania z 1940 r.
źródło: njuskalo.hr

Po upadku Jugosławii i powstaniu nazistowskiego Niezależnego Państwa Chorwacji (NDH) jego władze od razu zajęły stanowisko dotyczące języka. Już w pierwszej połowie kwietnia 1941 r. Ante Pavelić ogłosił Ustawę o wydawaniu wyroków, o nazwach sądów i sędziów i o używaniu w sądach czystego języka chorwackiego. W ostatnim, czwartym, punkcie tej ustawy znalazła się informacja, że: Wszyscy sędziowie i interesanci mają używać ustnie i w swych pisemnych podaniach czystego języka chorwackiego, bez względu na prawne wyrażenia fachowe. Zapożyczenia mają być unikane i wszędzie, gdzie to tylko jest możliwe, mają być zastępowane chorwackimi narodowymi wyrazami[4]. Kilka miesięcy później, 14 sierpnia, ogłoszono Ustawę o języku chorwackim, jego czystości i ortografii. Stwierdzono w niej, że chorwacki jest wyjątkowym i odrębnym językiem, a oprócz tego: Język chorwacki jest dobrem publicznym narodu chorwackiego, więc nikomu nie wolno wykrzywiać go, ani oszpecać. W związku z tym zakazane jest w mowie używać słów, które nie odpowiadają duchowi języka chorwackiego, a w zasadzie słów zapożyczonych z innych, nawet i podobnych, języków. Wyjątkowo mogą być używane słowa, które już otrzymały szczególne znaczenie i mogą być tylko z trudem lub wcale zastąpione słowami krajowymi[5]. Poza tym zakazano nadawania niechorwackich nazw wszelkim instytucjom (wliczając do nich i np. przedsiębiorstwa), zamieszczania tablic z takimi napisami itp. Artykuł szósty zaś wprost zakazuje jedną z konstrukcji dotyczących tworzenia czasu przyszłego[6]. Poza tym zmieniono zasady ortografii - odrzucono dotychczas obowiązujące fonetyczne i zastąpiono je morfologicznymi, diametralnie zmieniając zasady chorwackiej pisowni.
Okładka wydania z 1940 r. z odręcznie
dokonanymi zmianami.
źródło: zbiory własne.

Ideę o tworzeniu czystego języka chorwackiego chyba najpełniej podsumował sam A. Pavelić podczas przemowy w Saborze 28 lutego 1942 r. Odnosząc się do okresu istnienia Jugosławii i jej wpływu na język powiedział, że: Najbardziej prostackie, najszpetniejsze, najobrzydliwsze słowa bałkańskie stały się częścią składową języka chorwackiego, i to pod względem słów, pod względem znaczenia i pod względem formy, jak je przynoszono i jak je wymawiano. Nasz piękny język, nasz dźwięczny język, nasz kulturalny język, w prawdziwym [tego słowa] znaczeniu pański język - ponieważ cały naród chorwacki, i chłop, i robotnik, jest pańskim narodem - ten język stał się zwykłym żargonem, na którym śmiecie społeczeństwa ludzkiego w nocnych lokalach rozmawiają. [...] Kiedy ustanowiliśmy nasze państwo i kiedy mamy naszą niepodległość [...] musimy ustanowić i nasz język, czysty, takim jakim jest[7].

Niemniej, do czasu wydania nowych podręczników gramatyki, władze ustaszowskie były zmuszone pozwolić na dalsze stosowanie starych. W ten sposób do dalszego użytku dopuszczono gramatykę Florschütza. Niemniej, żeby ją dostosować do wymagań politycznych, na właścicieli jej egzemplarzy nałożono obowiązek dokonania odpowiednich zmian[8].  Dobrym przykładem to ilustrującym jest los egzemplarza gramatyki Florschütza z 1940 r. na okładce którego całkowicie zamazano zwrot ili srpskoga[10] oraz wycięto stronę tytułową, na której znajdował się ten sam zwrot, jak i informacja, że ban Chorwacji[11] dopuścił książkę do użytku. W późniejszym okresie (wydania z 1941 i 1943 r.) zmieniono jej tytuł na "Hrvatska slovnica za srednje i slične škole".

Kolejna doraźna zmiana - ślad po usuniętej
stronie tytułowej, wydanie z 1940 r.
źródło: zbiory własne.
Warto tu zaznaczyć, że działania władz ustaszowskich w obrębie języka w pewnym sensie miały ograniczony zasięg. Oczywiście, zmieniano np. nazwy miejscowości ukazujące na obecność Serbów (można tu zaznaczyć, że ustasze ludność muzułmańską uważali za Chorwatów wyznających islam), cyrylica była zakazana, powołano specjalną instytucję, która miała dbać o język itp. Niemniej, znaczna część społeczeństwa mówiła "po staremu", a w instytucjach państwowych często ogłaszano przepisy przeciwko urzędnikom, którzy zaśmiecają język. Oczywiście, gorącymi zwolennikami nowych zasad byli stronnicy reżymu NDH i sam reżym. Interesujące jest, że np. dokumenty domobraństwa były pisane z zachowaniem dawnych zasad, a oddziałów ustaszowskich - nowych.



[1] Gramatyka języka chorwackiego dla liceum kobiecego, Präparandschule i wyższe Volksschule.
[2] Skrótowo o tym wspomniano we wpisie poświęconym strukturze etnicznej Jugosławii.
[3] Gramatyka języka chorwackiego lub serbskiego dla szkół średnich i podobnych (Zagrzeb, 1921 i 1940).  Należy jednak zaznaczyć, że taki tytuł nie stanowił żadną nowość i w XIX w. niektóre inne gramatyki również wymieniały w tytule oba języki (np. Tomy Mareticia). Część zaś dotyczyła języka ilirskiego, a co rozumiano pod tym pojęciem wyjaśnia tytuł pracy innego chorwackiego filologa, Pery Budmaniego - Grammatica della lingua serbo-croatica (illirica).
[4] A. Mataić (red.), Nezavisna država Hrvatska. Zakoni, zakonske odredbe i naredbe proglašene od 11. travnja do 26. svibnja 1941. Knjiga 1. (Svezak 1.-10.), Zagreb 1941, s. 24.
[5] A. Mataić (red.), Nezavisna država Hrvatska. Zakoni, zakonske odredbe i naredbe proglašene od 1. do 21. kolovoza 1941. Knjiga IV. (Svezak 31.-40.), Zagreb 1941, s. 254.
[6] Na podstawie tego przepisu zakazano używania konstrykcji złożonej z da i odpowiedniej formy osobowej danego czasownika; np. poprawne miało być Ja ću raditi (Ja będę pracować), a kojarzone z serbskim Ja ću da radim (Ja będę pracował) - błędne.
[7] W przemowie A. Pavelić podkreślił także, jak wiele godzin dziennie musiał poświęcać na poprawienie tekstów ustaw itp. pod względem językowym. Brzopisni zapisnici prvog zasedanja Hrvatskog državnog sabora u Nezavisnoj državi Hrvatskoj 1942. godine, Zagreb 1942, s. 162.
[8] Było ich około 90, obejmowały m.in. usuwanie zdań, ilustrujących dany problem, które zawierały np. imiona postaci z serbskiej historii. M. Vojić, P. Vujić, Jezična politika u NDH, Essehist 1/2009, s. 6.
[10] Przyznaję, że nie wiem, dlaczego atramentem przykryto również hrvatskoga. Jako że słowo to jest bez problemu widoczne, a książka należała do chorwackiego ucznia (zachował się nawet jego podpis), możliwe, że było to podkreślenie. Niemniej, jest to spekulacja zupełnie dowolna (możliwe też, że wspomniane zakreślenie pochodzi z późniejszego czasu i było próbą zamazania niedawnej przeszłości przez kogoś innego).
[11] Banowina była jednostką administracyjną Królestwa Jugosławii; polskim odpowiednikiem byłoby województwo.